Kwestia fryzury nie jest może jakoś paląca, ale na przykładzie wypowiedzi apostoła Pawła na temat uczesania, bardzo dobrze widać dużo szerszy problem, który robi bałagan nie tylko w chrześcijańskim świecie. Problem błędnego tłumaczenia, a nawet przeinaczania Biblii. Dzięki tej rozkminie możesz, Drogi Czytelniku, poznać też bliżej mój punkt widzenia i ocenić, czy rozumuję wg Ciebie racjonalnie, czy też nie. Czy jako chrześcijanin oderwany od wszelkich instytucji i systemów kościelnych jestem bliżej, czy dalej prawdy.
Czy Paweł mówi od rzeczy?
Czyż sama natura nie poucza nas, że hańbą jest dla mężczyzny nosić długie włosy, podczas gdy dla kobiety jest właśnie chwałą? Włosy bowiem zostały jej dane za okrycie.
Paweł w I Liście do Koryntian 11:14
Powyższy cytat pochodzi z przekładu Biblii Tysiąclecia. Czy rzeczywiście Paweł używa słów „długie włosy” sugerując, że takowe są hańbą dla mężczyzny? Sprawdźmy w innych tłumaczeniach…
Czyż sama natura nie poucza was, że mężczyźnie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to wstyd…
Przekład Biblia Warszawska
Tak zwana Warszawianka z 1975 roku tłumaczy te słowa używając zwrotu „zapuszczać włosy”. A jak brzmi to w przekładzie z 1632 roku – Biblii Gdańskiej?
Azaż was i samo przyrodzenie nie uczy, iż mężowi, gdyby włosy zapuszczał, jest mu ku zelżywości?
Biblia Gdańska
Podobnie przełożyli to wszyscy polscy tłumacze. Jeśli znasz, Drogi Czytelniku, przekład, w którym oddano słowa Pawła z tego fragmentu w inny sposób, poinformuj mnie proszę np. w komentarzu. Zagraniczne tłumaczenia również mówią w tym fragmencie o „długich włosach”.
Skoro wszyscy tłumacze, którzy przecież są wyselekcjonowani przez wydawnictwa i pracują na zlecenie dużych organizacji zgodnie tłumaczą te słowa w taki sposób, to nie ma sensu sięgać po Biblię Interlinearną, by upewnić się, czy w greckim oryginale nie brzmi to inaczej. Kończę więc, narazie!
A nie, poczekaj! Jednak okazuje się, że nawet tak jednomyślne tłumaczenia warto sprawdzać na własną rękę. Zaraz zajrzymy do źródła…
Czy Paweł rozsiewa uprzedzenia?
Na początku XXI wieku w Polsce spotykałem się dość często, jako facet w długich herach, z atakami na ulicy. Częstowano mnie prowokacyjnymi epitetami takimi jak „pedał”, „szatanista”, „baba”, a najczęściej najmniej drażniącą mnie „obelgą”: „Jezus”. Wyzwiska, ciąganie za włosy, a czasem wciąganie w poważniejsze potyczki były na porządku dziennym.
Mam nadzieję, że dziś długowłosi mężczyźni w Polsce nie zmagają się już z takim buractwem. Osobiście od lat nie spotkałem się z podobnym zachowaniem, a nawet słyszę czasem komplementy, a od czasu do czasu staję się obiektem wywiadu, kiedy ktoś pyta o to ile czasu zapuszczałem, jak często podcinam i jak wygląda pielęgnacja moich włosów.
Nawet gdy część społeczności dokuczała mi z powodu moich piór, nigdy nie przynosiły mi wstydu, ale byłem z nich dumny. Dawały mi poczucie wolności i okazywały moją męską naturę w pełnej okazałości. Najpopularniejsi przywódcy, liderzy, aktorzy, muzycy w większości cechują się bujnymi, gęstymi włosami. Świadczy to o zdrowiu, dobrych genach i instynktownie odbierane jest jako coś dostojnego.
Czyżby za czasów Pawła ludzie byli tak prymitywni jak te buraki pośród polskiego społeczeństwa z pogranicza millenium? Czyżby Paweł odwołuje się do zaściankowej mentalności, folgując jakiejś zacofanej retoryce? Czyżby Paweł legitymizował stereotypy? Na to wychodzi z lektury przekładów Biblii. Całe szczęście przekłady te w tym fragmencie nie mają nic wspólnego z Biblią, co zaraz udowodnię.
Chrześcijanie odporni na błędy tłumaczy
Gdy Bóg mnie nawrócił, miałem już długie włosy i stało się to jeszcze w Polsce, w której spacerowanie po dworze, czy wyjście na zakupy wiązały się dla mnie z małymi zastrzykami adrenaliny, bo musiałem przechodzić w tryb gotowości do walki w samoobronie, kiedy napotykałem kolejne zaczepki z powodu mojej fryzury.
Tymczasem, paradoksalnie, wejherowska społeczność chrześcijan, która teoretycznie najbardziej powinna być zakażona nauką Pawła, była pozbawiona uprzedzeń co do moich włosów. Sam, gdy czytałem wtedy I List do Koryntian, myślałem, że Paweł był zacofany i gada od rzeczy. Przeczytałem wtedy Biblię może raz i nawet nie potrafiłem zweryfikować tłumaczenia, czy jest zgodne z greckim oryginałem.
Paweł, wejherowski pastor, wskazał mi, że apostoł Paweł w oryginale nie mówi o długich włosach, ale używa greckiego słowa „kome”. Kome oznacza damskie uczesanie, często w kok oraz z różnymi zdobieniami odzwierciedlającymi kobiecą estetykę.
Kome, czyli damskie uczesanie
Przygotowując ten wpis, odkurzyłem ten temat po wielu latach i wynik wyszedł mi taki sam – Paweł nie mówi o długich włosach u mężczyzny. To co tłumacze przekładają jako „zapuszczanie włosów” lub „noszenie długich włosów” to jeden wyraz, czasownik od rzeczownika „kome”, który oznacza „żeńskie uczesanie”.
Choć kome odnosi się w starożytnych tekstach również do męskich fryzur to tylko w literaturze, czy poezji, kiedy mowa o wyjątkowo okazałym uczesaniu. Tak jak słowo „suknia” kojarzy się z damską garderobą, pomimo, że istnieją suknie męskie, tak „kome”, choć mogły występować męskie wariacje tego uczesania, odnosi do typowo damskiej fryzury. Choć można było użyć słowa „kome” do określenia męskiej fryzury, w pierwszym rzędzie oznaczało typowo kobiece włosy.
Paweł więc mówi, że damska fryzura przynosi mężczyźnie wstyd, a kobiecie dumę. Jest to oczywiste i takie ma być, bo Paweł używa tego argumentu, by potwierdzić swój wcześniejszy wywód. W celu potwierdzenia używa stwierdzenia niekontrowersyjnego. Zadaje retoryczne pytanie, które sparafrazowałbym tak: „Czyż sama natura nie naucza, że mężczyzna z różową kokardką we włosach traci powagę?”. Albo tak: „Czy to nie oczywiste, że facet w sukience wygląda niepoważnie, kiedy kobieta dostojnie?”.
Gdyby apostoł mówił, że długie włosy przynoszą wstyd mężczyźnie, Koryntianie pukaliby się w głowę podobnie jak my, bo było to dojrzałe i multikulturowe społeczeństwo, w którym mężczyzna w długich włosach nie wzbudzał emocji. Korynt był rozwiniętym, portowym miastem, przez które przewijało się każdego dnia wielu ludzi z różnych stron świata.
Choć w I wieku naszej ery, kiedy Paweł pisał list do Koryntów, w kulturze rzymskiej panowała moda na krótkie fryzury wśród mężczyzn, herosów i bogów przedstawiano zawsze z długimi włosami. Przez to, że arystokraci nie nosili już zazwyczaj bujnego uczesania, kome tym bardziej kojarzone było wyłącznie, jako atrybut damski.
Gdyby Paweł mówił o długości włosów, użyłby greckiego słowa „thríx”, które było używane w neutralnym znaczeniu „włosy”. Było ono stosowane w kontekstach biologicznych, technicznych lub ogólnych. Kome było używane, gdy kontekst wymagał podkreślenia estetyki, stylu uczesania, kobiecości lub ogólnie piękna włosów, szczególnie w odniesieniu do kultury i norm społecznych. Odróżnienie thríx od kómē pomaga zrozumieć, że Paweł w 1 Koryntian 11:14-15 celowo wybrał słowo kome, ponieważ chciał nawiązać do fryzur, które miały symboliczne znaczenie w jego czasach, a nie do samych włosów w ich naturalnym stanie.
O jakiej naturze mówi Paweł?
Zarówno mężczyźni, jak i kobiety mają naturalnie bujne włosy, a czasem mężczyźni mogą mieć nawet bardziej okazałe grzywy. Jeśli Paweł miałby mówić o samej długości włosów, to jego argumentacja wydaje się mało przekonująca, bo biologia raczej zaprzeczałaby takiemu twierdzeniu.
Jeśli jednak Paweł mówi o stylu uczesania, czyli o tym, co kulturowo jest kojarzone z kobiecością (np. koki, wstążki, staranne plecenie włosów w stylu typowo żeńskim), to jego argument nabiera sensu. Natura egzystencjalna i kulturowa faktycznie „uczy”, że takie atrybuty bardziej pasują do kobiet niż mężczyzn.
Paweł używa argumentu „natury”, który w greckim φύσις (phýsis) oznacza coś więcej niż biologię. Obejmuje też naturalne odczucia ludzi w ich społeczno-kulturowym kontekście. To, co jest naturalne, to również to, co społeczeństwo intuicyjnie uważa za odpowiednie lub zgodne z przeznaczeniem danego człowieka.
Kobiece uczesania (symbolizowane przez kome) w czasach Pawła były wyrazem kobiecości, elegancji, a także podporządkowania określonym normom społecznym. Mężczyzna noszący uczesanie typowe dla kobiety wykraczałby poza naturalne role płciowe, co mogło być odczytane jako „hańba” (czyli naruszenie społecznego porządku i godności).
Efekty błędów tłumaczenia Biblii
Uświęcany przez tradycję błąd w tłumaczeniu słów Pawła wywarł duży wpływ na kulturę w XIX wieku do tego stopnia, że dopiero Beatlesi, którzy nosili kilkucentymetrowe włosy na głowie, przecierali szlaki, by uwolnić męskie fryzury od religijnego szariatu. Dłuższe niż dwu-trzy centymetrowe włosy u mężczyzny uchodziły za coś niestosownego. W minionym stuleciu w Europie, żeby facet nosił włosy do ramion czy jeszcze dłuższe, musiał mieć też ogromne jaja.
Kome dzisiaj
Podoba mi się Conchita Wurst albo Michał Szpak, bo swoimi fryzurami pokazują właśnie to, jak sama natura krzyczy, kiedy mężczyzna nosi włosy w typowo damskim stylu. Choć Michał nie ma nawet brody, widać, że niesmaczna kobieca estetyka na jego głowie tkwi nie w długości włosów, ale gdzieś głębiej. Conchita wygląda jak kobieta z brodą i pojawia się pytanie: dlaczego? Długowłosy motocyklista czy wojownik nie wywołuje takiego wrażenia. Wspomniani panowie nie mają misternego uczesania, koków, wstążek i wiązań, a pomimo to, w subtelnych detalach pokazują żeńskość w kontraście ze swoją męską naturą. Jest to ciekawa forma artystycznego wyrazu, która stanowi dobry punkt odniesienia np. przy rozważaniu słów apostoła Pawła.
Problematyka błędnych tłumaczeń Biblii
Polskie i zagraniczne przekłady Biblii od wieków zawierają błędy w tłumaczeniu niektórych wyrazów. Często są one tak mocno utrwalone przez tradycję, że zdają się ważniejsze od rzeczywistego znaczenia słów zawartych w oryginalnych tekstach hebrajskich i greckich. Na przykład, słowo „kefas” jest tłumaczone jako „skała”, podczas gdy oznacza „kamyczek”. Z kolei „parakletos” oznacza „zachęcanie”, ale bywa tłumaczone jako „napominanie”. Podobnie „kome” tłumaczy się jako „długie włosy”, choć w rzeczywistości oznacza „damską fryzurę”.
Dostęp do oryginałów a autorytet tłumaczeń
Dziś, dzięki rozwojowi technologii i dostępności źródeł, każdy może samodzielnie sprawdzić znaczenie oryginalnych słów. Mimo to, przeciętnemu człowiekowi trudno jest kwestionować autorytet tłumaczeń zaakceptowanych przez poważne wydawnictwa. Szczególnie w rozmowach z ludźmi, którzy nas nie znają, trudno przekonać ich do swoich racji bez wskazania na oryginalny tekst. Dlatego w dyskusjach, z powodu ograniczonego czasu i możliwości, zwykle opieramy się na ogólnie uznanych przekładach.
Wpływ utrwalonych tłumaczeń na kulturę
Tłumaczenia Biblii utrwalone przez wieki pojawiają się w literaturze, filmach i muzyce, przez co są dla nas bardziej znajome i wiarygodne niż pierwotne znaczenia tekstu. Te powszechne wersje, osłuchane przez lata, często brzmią bardziej autentycznie niż oryginał. Niemniej jednak Biblia wielokrotnie podkreśla, że to, co uznane za powszechne i autorytatywne w tym świecie, bywa degradowane z perspektywy boskiej.
Boska perspektywa a ludzkie autorytety
Jezus w swojej działalności wielokrotnie burzył ziemskie hierarchie. Nie wybierał uczonych, lecz prostych ludzi z klasy robotniczej na swoich uczniów, a ich mądrość zawstydzała intelektualne elity. Bez skrupułów demaskował hipokryzję przywódców religijnych i ukazywał odmienność boskiej perspektywy – choćby stawiając dziecko ponad dorosłych. Jego przesłanie ukazuje, że boskie wartości są inne od ludzkich hierarchii autorytetów.
Rola jednostki w interpretacji Biblii
Biorąc pod uwagę tę perspektywę, nie dziwi, że nawet w obliczu licznych przekładów Biblii, pochodzących z różnych środowisk, zwykły człowiek musi samodzielnie podejmować wysiłek interpretacji. Odrzucając zabetonowane autorytety, każdy z nas ma prawo sięgać do oryginału i polegać na własnym rozumie w poszukiwaniu prawdy.
Ku ścisłości
W 11 rozdziale I Listu do Koryntian apostoł Paweł mówi:
– Czyż sama natura nie poucza nas, że hańbą jest dla mężczyzny koma.
Używa tutaj czasownika koma (oryginalna pisownia: κομα). Czasownik ten pochodzi od rzeczownika kome (orginalna pisownia: κόμη), pisane również kómē. Ten rzeczownik oznacza typowe damskie uczesanie, więc czasownik koma można by tłumaczyć „czesze się jak dziewczyna”.
W kolejnym wersecie Paweł mówi:
– …podczas gdy kobieta koma to jest dla niej chlubą? Kome bowiem zostało jej dane za nakrycie.
Tutaj Paweł znów używa czasownika koma (…gdy kobieta czesze się jak dziewczyna…). Następnie używa rzeczownika kome (a nie włosy, czyli „thríx”), który oznacza damskie uczesanie.
Skąd się wzięła jednomyślnie błędne tłumaczenie?
Większość, jak nie wszystkie przekłady Biblii to tłumaczenie greckiego tłumaczenia Starego Testamentu, czyli Septuaginty oraz Nowego Testamentu napisanego po grecku w oryginale. Żaden z tłumaczy nie mówi biegle w starogrece i nie tłumaczy tekstu z głowy, ale operuje słownikami. Polscy tłumacze opierają się na tych samych słownikach i w Strongu, najpopularniejszym słowniku starogreckich pojęć pojawiających się w Biblii, widnieje tłumaczenie kome = długie włosy. Aby poznać prawdę, nie wystarczy więc spojrzeć w tym przypadku do samej Biblii Interlinearnej, ale głębiej.
Jak to sprawdzić?
Nie musimy dziś już mieć uginającej się półki od słowników, by to sprawdzić na własną rękę. Darmowe narzędzie, które pojawiło się do naszej dyspozycji ostatnimi laty, daje nam możliwość zbadania podobnych kwestii szybko i precyzyjnie. Można zapytać Chata GPT o znaczenie słowa „kome”, czy słowo to rzeczywiście oznaczało damskie uczesanie w czasach apostoła Pawła. Następnie można poprosić o wylistowanie, a nawet zacytowanie źródeł, w których słowo to pojawia się z taką definicją lub z taką konotacją.
Tylko łysi się nie hańbią
Jeśli ktoś chciałby uprzeć się, że apostoł mówiąc „kome” nie miał na myśli fryzury, ale włosy to można się też uprzeć, że nie miał na myśli długich włosów, ale po prostu włosy. Mówiłby wówczas, że natura uczy nas, że noszenie włosów (jakichkolwiek) na głowie hańbi mężczyznę. Taki wariant jest równie możliwy, jak ten, występujący w polskich przekładach. Jednak badając kwestię uczciwie i biorąc pod uwagę kontekst wypowiedzi, wiadomo, że chodzi o damską fryzurę.
Apel do tłumaczy
Tłumaczu, starogreckie słowo „kome” nie ma polskiego odpowiednika 1:1. Proponuję, byś zostawił to słowo w przekładzie w oryginalnym brzmieniu, jak zostawia się „amen” i wiele innych wyrazów, a czytelnicy sami pofatygują się, jeśli będzie ich to interesowało, by sprawdzić co te słowo oznacza. A może „kome”, jeśli znajdzie się w popularnym przekładzie, spowszechnieje w polskim języku i będziemy mieli nowe słowo na typowo damskie uczesanie?
Poprzednie kazanko
Następne kazanko
Co o tym myślisz?
Jeśli spodobał Ci się ten referat i pobudził Cię do przemyśleń, podziel się tym w komentarzu lub pisząc do mnie. Jeśli dzięki temu artykułowi udało Ci się spojrzeć na tą kwestię z innej perspektywy to spełnił on zamierzony cel. Jeśli po lekturze skłaniasz się do zmiany swoich poglądów lub utwierdziłeś się w swoich przemyśleniach, które są sprzeczne z moimi to również chwała Bogu. Pomóż i mi znaleźć prawdę, dzieląc się ze mną i innymi czytelnikami swoimi argumentami na ten temat.
Aby zostawić komenta lub odpowiedzieć,
zarejestruj swoją ksywę lub zaloguj się.