Kultowy jest już w Polsce motyw zbierania pieniędzy na budynek kościelny. W filmie Kler w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego, ksiądz Tadeusz Trybus irytuje się na swoją kochankę, ponieważ ta sprawnie zorganizowała ekipę remontową do dachu. “Chodzi o to żeby zbierać, a nie skończyć zbieranie!” – tłumaczy podstawy kościelnego marketingu przedsiębiorczy klecha. Czy jest to stereotyp lub marginalna patologia, czy raczej od wieków niezmienny model panujący w kościele katolickim? Na to pytanie odpowiada nam Nasza Pani, czyli Notre-Dame.
Zanim przejdziemy do Paryża, zostańmy jeszcze na naszym podwórku. W Wejherowie powstaje nowy kościół już od dwóch dekad. Okazała, niemalże złota (ale wciąż skromna) plebania przypomina swym majestatem willę jakiegoś króla narkotykowego. Pałac proboszcza ukończony został już dawno w pierwszej kolejności. Choć kościół jeszcze nie ma drzwi wejściowych, gdyż wchodzi się do niego przez prowizoryczne skrzydła z nieestetycznie zbitej sklejki, na dziedzińcu wznosi się już kolumna z postacią jakiegoś kardynała. Lepiej zbierać na drzwi, szczególnie kiedy zimny wiatr zimą gwiżdże i smaga parafian po nogach i szyjach. Na mszę przychodzą już i tak tylko ci, których już nic nie wystraszy.
Prowizoryczne ławki – te wymieni się na sam koniec, jak już naprawdę proboszczowi zabraknie fantazji. Natomiast fotel za ołtarzem jest ręcznie rzeźbiony z litego drewna, obity głębokim purpurowym aksamitem, zdobiony złotymi haftami i rzeźbieniami, inkrustowany kamieniami półszlachetnymi, z solidną drewnianą ramą i złoconymi detalami, żeby jego świątobliwe pośladki mogły sobie wygodnie popierdywać patrząc na zgarbionych, niedobitych parafian, jak walczą z bólem pleców siedząc na twardych deskach bez oparcia.
Uprzejmie donoszę, że budowa kościoła w Wejherowie przebiega zgodnie z odwieczną tradycją. “Chodzi o to żeby zbierać, a nie skończyć zbieranie!” A jak to wygląda na zachodzie, gdzie kościół katolicki przecież nie jest takim reliktem średniowiecza, ale nowoczesną instytucją? Zapraszam do Paryża…
Artykuł, który czytasz, opublikowany został w tygodniku Fakty po Mitach, który nabyć można w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce.
Paryż nazywany jest miastem świateł. To stolica oświecenia intelektualnego i artystycznego. To też jedno z pierwszych miast, które wprowadziło oświetlenie uliczne. 15 kwietnia 2019 roku Paryż zabłysnął jednak przede wszystkim światłem ognia. Ekrany telewizorów na całym świecie mieniły się trawiącym katedrę Notre-Dame żywiołem. Pożar transmitowały wszystkie stacje informacyjne. Nasza Pani płonęła, ludzie lamentowali, a Watykan zacierał już ręce i liczył pieniądze. Źrenice papieża przybrały kształt symboli dolara.
Każdy normalny człowiek z żalem patrzył jak ogień trawi dorobek naszej kultury. Ja taki normalny nie jestem, nie jestem zwyczajny, więc z chorą satysfakcją oglądałem widowisko i to wcale nie dlatego, że jestem wrednym, ociekającym jadem antyklerykałem. To też! Jednak oprócz tego lubię czytać Biblię, a tam świątynie głupoty pali główny bohater. Ukazywane jest to jako triumf sprawiedliwości.
Powiedz do nich: Tak mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Oto Ja sprowadzę Nebukadnesara, króla babilońskiego, mojego sługę (…) i wznieci ogień w świątyniach bogów Egiptu, i spali je (…) i rozbije posągi z Betszemesz, które jest w Egipcie, a świątynie bogów Egiptu spali ogniem.
Księga Jeremiasza 43:10-13
Tym razem jednak zawiedli wszyscy bogowie. Nasza Pani dopuściła do strawienia poważnej części miejsca swojego bałwochwalczego kultu. W pożarze katedry spłonęła znaczna część dachu, w tym cała drewniana konstrukcja zwana „lasem” (ze względu na ilość drewna użytego do jej budowy). Pożar zniszczył również iglicę katedry, która runęła w trakcie pożaru. Zniszczone zostały także niektóre części sklepienia nawy głównej oraz uszkodzeniu uległy niektóre witraże.
Z drugiej strony zawiódł też Nasz Pan, czyli Bóg przed duże B, bo nie dopilnował rozbiórki bałwochwalczej świątyni. Zostało wiele kamieni na kamieniach. Mimo wielu strat, główna struktura budynku, w tym dwie frontowe wieże, zostały ocalone.
Zatriumfowała natomiast Mamona.
Od razu po pożarze prezydent Francji zadeklarował pełne pokrycie kosztów odbudowy katedry. Środki na odbudowę obiecali również możni tego świata. Kler bardzo szybko otrzymał deklarację poniesienia kosztów wszystkich strat przez darczyńców. To jednak nie przeszkodziło uruchomić ogólnoświatowej zbiórki. Do końca 2019 roku zebrano miliard dolarów. Jeszcze tego samego roku, choć nawet kosztorys nie był gotowy, arcybiskup Paryża ganił publicznie ofiarodawców, ponieważ mieli czelność czekać z przekazaniem darów na konkretny plan odbudowy.
Kosztorys nie był jeszcze nawet w powijakach. Pewnie mógł być gotowy szybciej, ale wtedy okazało by się, że dawno zebrano za dużo pieniędzy. Opublikowano go dopiero w 2021 roku, kiedy zebrano kolejne pół miliarda. Okazało się wtedy, że zebrane środki trzykrotnie przekraczają potrzeby. To było 3 lata temu. Zbiórka trwa nadal. Powtórzę: zbiórka trwa nadal!
I odebrali od Mojżesza wszystkie dary, które przynieśli synowie izraelscy na wykonanie prac, potrzebnych do służby w świątyni. Oni zaś nadal przynosili do niego dobrowolne dary każdego rana. (…) I rzekli do Mojżesza: Lud przynosi więcej, niż potrzeba na wykonanie tego, co Pan nakazał wykonać. Wtedy Mojżesz wydał rozkaz, który ogłoszono w obozie: Niechaj już nikt — ani mężczyzna, ani kobieta, nie przynosi ze swego dorobku żadnego daru ofiarnego na rzecz świątyni. I lud zaprzestał przynosić.
Księga Wyjścia 36:3-7
To nie koniec, drogi czytelniku, jeszcze zagotuję Ci krew. Budynek katedry należy do obywateli francuskich od 1905 roku, kiedy to została przejęta na mocy prawa o rozdziale Kościoła od państwa. W grudniu tego roku w stolicy oświecenia podczas ceremonii ponownego otwarcia katedry Notre Dame, zapowiedziano, że należący do państwa budynek owej świątyni przekazany zostanie na własność Kościołowi katolickiemu. Dlaczego? Dlaczego…
Może dlatego, że państwowych zabytków nie można ubezpieczać, a kościelne tak. Jak kolejny raz przydarzy się taka okazja (a okazja to nie lada!) to uzbiera się od darczyńców te dwa miliardy, a straty pokryje ubezpieczenie. Oczywiście ubezpieczalnia nie drukuje pieniędzy, wyciągnie je z portfeli obywateli podwyższając im składki.
Może jestem źle wychowany, nie po katolicku, ale sam nie ośmieliłbym się publicznie ochrzaniać człowieka, który chce mi życzliwie ofiarować cokolwiek na pokrycie strat, nawet jeśli by zwlekał. Jednak to nie lekcja dobrego wychowania, ani marketingu. Cała ta sytuacja jest przestrogą dla młodych ludzi lubiących ciężką muzykę, szczególnie Norwegów. Drodzy metalowcy, nie palcie kościołów!
Poprzednie kazanko
Następne kazanko
Pingback: Nie bądźmy kościołami. Bądźmy kościołem. - Wszetecznik.pl