Cześć, mam na imię Krzysztof i jestem święty.
Co to za pomysł i pycha, żeby nazywać się tak pobożnym przymiotnikiem za swojego życia? Czy to nie inni powinni oceniać nas po naszej śmierci w jaki sposób się prowadziliśmy na tym ziemskim padole? A może moje osiągnięcia w dziedzinie służenia Bogu są już tak wysokie, że już wszystkiego dokonałem i mogę umierać?
Urodziłem się w rodzinie katolickiej, gdzie rodzice prowadzili nas do kościoła w każdą niedzielę, święta, a czasem nawet w dni nieobowiązkowe. Później zostałem nawet ministrantem.
Jeździłem na kolonie z księdzem i miło wspominam tamten czas. Wiadomo, że ludzie są różni. Jedni są mili, zabawni i łatwo dogadują się z dziećmi, a inni… Ja akurat trafiłem samych dobrych.
Pamiętam jak dawaliśmy popalić księdzu Januszowi na letnich koloniach… Jednej nocy nikt nie chciał zasnąć, ciszę wciąż przetrwały rzucane przedmioty, główne beknięcia, a nawet bąki. Dla nas była to przednia zabawa, ale z perspektywy czasu mogę się domyślać co wtedy przeżywał młody ksiądz. W pewnym momencie duchowny wstał, zapalił światło i stwierdził, że dopiero nie umiemy się zachować to zabiera nas na salę gimnastyczną. Zamiast nas karać, postanowił wykorzystać nasza energię do zabawy i porządkowania sprzętu.
Wtedy nie zastanawiałem się dlaczego Bóg chce, żeby się do niego modlić na kolanach przeciągając kolejne paciorki różańca, albo dlaczego księża ubierają się w takie kolorowe stroje odpowiednio do pory kalendarza. Cieszyłem się należąc do grupy i czerpiąc z niej różne przywileje takie jak pieniądze w okresie kolęd lub uznanie w oczach rodziców moich kolegów.
W wieku nastoletnim mało mnie obchodziły sprawy kościoła. Był to dla mnie niepotrzebny obowiązek. Z biegiem lat prowadziłem coraz gorsze życie oparte na kłamstwie, oszustwie i przyjemnościach, czyli jak by tu zrobić, żeby było mi lżej.
Zaczął się żałosny rozdział mojego życia pod tytułem „narkotyki”. Próbowałem prawie wszystkiego, lecz moją wybranką była marihuana. Paliło się dzień w dzień. Trzeba przyznać, że taka „przyjemność” nie była tania, marnowała się kupa kasy. Kłamstwa oszustwa i kradzież rosły u mnie każdego dnia. Upadałem powoli. Nie napadałem na banki, nawet staruszkom torebek nie kradłem. Przywłaszczałem sobie banknoty leżące gdzieś w domu, albo w portfelu rodziców. Czuję się okropnie jak teraz to wspominam.
Czy trafiłem na ulicę i z rynsztoku wyrwał mnie Bóg? Nie, to nie tego rodzaju „super” historia. Odkrywałem powoli, że to wszystko oszustwo, a największym kłamcą jestem ja. Byłem swoim sędzią, katem i ofiarą, bo rzeczywistość chowałem pod zasłoną z dymu. Piękne marzenia, snute plany i pragnienia były tylko teoretyczne i spełniały jedną funkcję – uciszyć sumienie.
Zacząłem szukać prawdy. Nie jeden polityk odpowiedział by mi „a co to jest prawda?” [Ew. Jana 18:38]. No właśnie – pomyślałem, był już gość co o tej prawdziwe mówił. Chodząc sporadycznie do kościoła często krytykowałem księży za ich dziwne kazania. Powoli poznając Jezusa przez czytanie Ewangelii i słuchając ludzi o innych poglądach zacząłem odkrywać kłamstwo głoszone w kościołach. Małymi kroczkami doktryny wypierały prawdziwy sens wiary, charakteru Boga i naszego celu życia na ziemi.
Jak te kłamstwa szeroko się rozprzestrzeniły po naszym świecie… Czy jest jeszcze ktoś kto szuka Boga i chce go poznać jaki on jest? Czy mam się słuchać „specjalistów” i nie zadawać pytań? Jest jak jest, tak było wcześniej i nasi rodzice w to wierzyli i ich rodzice. Kim ja jestem, żeby poznać Boga i zrozumieć jego słowo. Czy nie ma już biblistów, profesorów i uczonych, żeby zrozumieć niejasny plan Stwórcy?
Zacząłem na własną rękę czytać i badać różne historie biblijne. Zdziwiło mnie, że postacie tam przedstawione nie były pozbawione swoich wad, ale ich życia były bardzo podobne do naszych.
Wielki król Dawid, ojciec przysłowiowego Salomona, to wojownik co zabijał mnóstwo ludzi, wziął sobie żonę swojego dowódcy i na końcu go zabił, żeby ten nie dowiedział się prawdy. Co takiego zrobił Dawid, że później jest nazywany „mężem według serca Bożego”? Będę musiał kiedyś opisać tą historię.
Generalnie spodziewałem się po Biblii lektury pod tytułem „żywoty świętych”, a przypominało to bardziej „żywoty grzeszników”. Wszyscy zgrzeszyli, nie ma ani jednego sprawiedliwego [Rz. 3:10-26]. Czym zatem charakteryzowali się ci ludzie? Traktowali Boga jak osobę, a nie jak siłę, na którą można wpłynąć jakimś rytuałem.
Nagle wszystko stało się takie jasne i takie proste. Wszystkie religie świata stały się głupotą, bo czy przez rytuały i magię jesteś w stanie zmusić jakąś osobę do zrobienia czegoś? Albo czy przez powtarzanie wierszyków jesteś w stanie dogadać się z kimś? Zdecydowanie nie! Więc czego może chcieć od człowieka stworzyciel wszystkiego? Czego może chcieć osoba, która wszystko już ma?
Moim zdaniem chce mieć przyjaciela. Takiego prawdziwego i świętego jak on sam. Jak to możliwe? „Bądźcie świeci tak jak ja jestem święty” przypomina nam Piotr w swoim liście i na to odpowiada Jan „Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.”
Odpowiadając na pytanie dlaczego nazywam się świętym, odpowiadam, że to nie moja zasługa tylko Boga. On mnie takim widzi dzięki zasługom swojego syna. Czy więc jestem taki jak wcześniej? Czy jeśli jestem święty to mogę kłamać, kraść i zabijać? Odpowiedz daje nam Paweł: „Broń Boże”. Jakimi bylibyśmy przyjaciółmi gdybyśmy rzucali przyjacielowi śmieci na podłogę, albo malowali mu po ścianach, czy niszczyli meble. Zostalibyśmy nazwani nieprzyjaciółmi, czyli wrogami. Moim zdaniem nie trzeba się uczyć przykazań i wymagań jakie stawia Bóg przed nami, trzeba po prostu wiedzieć jak być dobrym przyjacielem.
Poprzednie kazanko
Następne kazanko
Co o tym myślisz?
Jeśli spodobał Ci się ten referat i pobudził Cię do przemyśleń, podziel się tym w komentarzu lub pisząc do mnie. Jeśli dzięki temu artykułowi udało Ci się spojrzeć na tą kwestię z innej perspektywy to spełnił on zamierzony cel. Jeśli po lekturze skłaniasz się do zmiany swoich poglądów lub utwierdziłeś się w swoich przemyśleniach, które są sprzeczne z moimi to również chwała Bogu. Pomóż i mi znaleźć prawdę, dzieląc się ze mną i innymi czytelnikami swoimi argumentami na ten temat.
Aby zostawić komenta lub odpowiedzieć,
zarejestruj swoją ksywę lub zaloguj się.