W Europie temat migracji powraca jak bumerang w dyskursie politycznym – zwłaszcza w okresach przedwyborczych. Dane są jasne: w Niemczech odnotowano gwałtowny wzrost liczby wniosków o tzw. azyl kościelny. Z roku na rok liczba takich przypadków wzrasta o kilkaset. W 2022 roku wystosowano 1243 wnioski, w zeszłym roku już 2386, a pierwszy kwartał 2025 pokazuje, że tendencja jest wzrostowa. Kościoły, głównie zbory protestanckie, udzielają schronienia osobom, którym grozi deportacja, szczególnie do krajów, gdzie łamane są prawa człowieka. To akt nieposłuszeństwa obywatelskiego zakorzeniony nie tylko w sumieniu, ale i w wierze.
W Polsce tymczasem chrześcijaństwo zbyt często przegrywa z lękiem. Wniosku takiego nie wystosował jeszcze nigdy żaden zbór. Na naszym podwórku taka forma pomocy potrzebującym się jeszcze nie wyszktałciła. Wydaje się, że nie bez powodu.
Choć oficjalne kazania w polskich zborach milczą o migracji ludzi z Bliskiego Wschodu, to w prywatnych rozmowach powielane są narracje o islamie jako potężnej, złowrogiej sile i Mahomecie jako demonicznej postaci. W tej perspektywie chrześcijaństwo jawi się jako kruche i przegrane wobec „inwazji”. To zaskakujące — bo przecież fundamentem Ewangelii jest nie strach, lecz zaufanie. Jezus nie wzywa do obrony przed innymi, lecz do miłości bliźniego. Gdy lęk przed obcym zastępuje miłosierdzie, a wiara ustępuje teorii spiskowej, coś ważnego w nas samych pęka.
Strach jako narzędzie polityczne
Zamiast merytorycznej debaty, coraz częściej obserwujemy straszenie społeczeństwa obrazami przemocy przypisywanej migrantom. To zjawisko nie jest nowe. Wybiórcze filmiki pokazujące brutalne incydenty — oderwane od kontekstu i niesprawiedliwie przypisane całym grupom etnicznym czy religijnym — stają się paliwem dla kampanii wyborczych. Mechanizm jest prosty: ktoś, kto na co dzień identyfikuje się z wartościami liberalnymi, może ulec narracji strachu i zagłosować na ugrupowanie skrajne, licząc, że „przynajmniej ich ochroni”.
To nie tylko cyniczne, ale i skuteczne. Strach jest silniejszy niż zasady, szczególnie gdy przedstawia się migranta nie jako człowieka w potrzebie, lecz jako zagrożenie, „obcego”, którego trzeba się bać.
Migracja w świetle Biblii
A jednak ci, którzy czerpią swoje wartości z chrześcijaństwa, powinni pamiętać, że Jezus był migrantem. „Ucieczka do Egiptu” (Mt 2,13-15) była aktem ratowania życia w obliczu represji politycznych. To, co dziś wielu nazywa „nielegalnym przekraczaniem granicy”, w Ewangelii jest historią zbawienia.
Biblia nie pozostawia wątpliwości, jak należy traktować przybyszów:
- „Cudzoziemca, który przebywa wśród was, będziecie uważać za tubylca spośród was. Będziesz go miłował jak siebie samego, bo i wy byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej” (Kpł 19,34).
- „Gdy zbierzesz plon z pola swego, i zapomnisz snopa na polu, nie wracaj po niego: niech będzie dla cudzoziemca, sieroty i wdowy” (Pwt 24,19).
Miłość bliźniego i gościnność są nie tylko obowiązkiem moralnym, ale esencją chrześcijańskiego światopoglądu. Wspólnota wierzących, która odrzuca migrantów, zaprzecza swoim korzeniom.
Mity i manipulacje
Obraz „leniwego, agresywnego imigranta” to mit. Statystyki nie potwierdzają masowego napływu przestępców. Większość migrantów to osoby uciekające przed wojną, prześladowaniami, ubóstwem. Są to ludzie z ambicjami, często z wysokimi kwalifikacjami, szukający bezpiecznego życia i możliwości integracji.
Tworzenie zbiorowego kozła ofiarnego to strategia dobrze znana z historii. Naziści przedstawiali Żydów, Romów i Słowian jako „problemy”, które rzekomo zagrażają narodowi. Dziś podobną retorykę stosuje się wobec migrantów. Trudno nie dostrzec podobieństw.
Odwaga i rozsądek w wolnym społeczeństwie
Strach nie może być kompasem moralnym ani politycznym. Wolne społeczeństwo kieruje się rozsądkiem, empatią i zaufaniem. Musimy być czujni wobec manipulacji, które grają na naszych emocjach i uprzedzeniach. Potrzebujemy polityki migracyjnej opartej na faktach, nie mitach. Potrzebujemy odwagi, by stanąć po stronie słabszych — tak jak nauczał Jezus.
Kto dziś buduje mury ze strachu, ten jutro może znaleźć się po ich drugiej stronie.
2015 — Apogeum Strachu
Dekadę temu przeprowadziłem się do Berlina, tuż przed historyczną falą migracyjną z Bliskiego Wschodu. Nie śledziłem wówczas mediów — podobnie jak dziś — więc o skali zjawiska nie dowiedziałem się z gazet ani telewizji. Po raz pierwszy usłyszałem o niej… na nabożeństwie zielonoświątkowym.
Zamiast kazania, jeden z przedstawicieli chrześcijańskiej fundacji zaprezentował slajdy o możliwościach, jakie stwarza napływ ludzi w potrzebie. Martin mówił z ciepłem i troską, opowiadając o działaniach, które podejmowano na rzecz przybyszy. Wydawało się, że dzieje się coś pięknego.
Zgłosiłem się do wolontariatu. Miałem zaszczyt pomagać w przygotowywaniu i rozdawaniu posiłków dla nowo przybyłych Europejczyków. Spotykałem ich na ulicach, rozmawiałem z nimi, a nawet uczęszczałem z nimi na lekcje niemieckiego w szkole integracyjnej. Poznałem ludzi z Syrii, Afganistanu, Senegalu. Wciąż pamiętam jedną myśl: oby nie nasiąkli naszą zachodnią mentalnością. Skromni, prostoduszni, pełni pokory — idealni na to, by uczynić z nich kozła ofiarnego.
Tymczasem w mediach dominował jeden temat: terroryzm. Płynęły obrazy z zamachów, ostrzeżenia, dramatyczne nagłówki. Zgodnie z tym przekazem — „oni” mieli być dzikimi bestiami. A ja, patrząc na dane, wiedziałem, że żyję w najbezpieczniejszych czasach w historii Europy. W ciągu ostatnich dekad liczba ofiar ataków terrorystycznych spadła drastycznie. Ale to nie powstrzymało mediów przed budowaniem narracji o apokalipsie z twarzą uchodźcy.
Pamiętam rozmowę z bratem, który został w Polsce:
— Jak ty sobie tam z nimi radzisz? Nie boisz się?
— A czego mam się bać?
— Widziałem filmik, że w Berlinie te „ciapaki” wycinają drzewa w parkach.
Ręce mi opadły. Berlin, który znałem od dziecka, był spokojny, normalny, znacznie bezpieczniejszy niż ówczesne Wejherowo. Nic złego się nie działo, ale w głowie mojego brata Berlin już płonął. Upadał pod ciężarem przemocy mitycznych przybyszów.
Podobnych bzdur słyszałem wiele. I mam wrażenie, że mit ten znów rośnie. Szczególnie przed wyborami.
Bonus
W polskim internecie od lat krążą memy i infantylne żarty, które wyśmiewają uchodźców jako rzekomych „inżynierów” czy „lekarzy” — ironicznie sugerując, że za każdym razem chodzi o ludzi bez wykształcenia i kompetencji. Tyle że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Oczywiście, nie każdy uchodźca jest specjalistą, ale wielu z nich rzeczywiście pracuje w zawodach kluczowych dla funkcjonowania nowoczesnych społeczeństw. W samej tylko niemieckiej służbie zdrowia zatrudnionych jest około 6 000 specjalistów pochodzących z Syrii — to największa grupa zagranicznych medyków w kraju. Gdyby wszyscy zdecydowali się wrócić po zakończeniu wojny, niemiecka opieka zdrowotna odczułaby poważne braki. To nie internetowy mit, lecz twarde dane — i niepodważalny wkład w dobro wspólne.
Warto też rozróżnić pojęcia. Uchodźcy to osoby, które uzyskały azyl, udowadniając, że uciekają przed wojną lub prześladowaniem. Jednak wielu nowych Europejczyków to migranci — ludzie, którzy przybyli do nas nie z powodu bezpośredniego zagrożenia życia, ale w poszukiwaniu bezpieczeństwa, stabilizacji i możliwości rozwoju. I to nie czyni ich mniej wartościowymi. Zdecydowana większość migrantów z 2015 roku jest dziś aktywna zawodowo. Choć część nadal zmaga się z barierami językowymi czy prawnymi, a niektórzy pracują w szarej strefie, ogólny bilans ich obecności jest pozytywny. Migranci wspierają gospodarkę realną pracą — w budownictwie, transporcie, opiece, gastronomii — i przyczyniają się do dobrobytu wszystkich obywateli. Nawet biorąc pod uwagę koszty pomocy socjalnej, organizacji ośrodków tymczasowych czy szkoleń, ich wkład długofalowo przynosi więcej korzyści niż strat.
Poprzednie kazanko
Następne kazanko
Co o tym myślisz?
Jeśli spodobał Ci się ten referat i pobudził Cię do przemyśleń, podziel się tym w komentarzu lub pisząc do mnie. Jeśli dzięki temu artykułowi udało Ci się spojrzeć na tą kwestię z innej perspektywy to spełnił on zamierzony cel. Jeśli po lekturze skłaniasz się do zmiany swoich poglądów lub utwierdziłeś się w swoich przemyśleniach, które są sprzeczne z moimi to również chwała Bogu. Pomóż i mi znaleźć prawdę, dzieląc się ze mną i innymi czytelnikami swoimi argumentami na ten temat.
Aby zostawić komenta lub odpowiedzieć,
zarejestruj swoją ksywę lub zaloguj się.