Dlaczego nie mam ślubu?
- Ludzki podział na „nie małżeństwa” i „prawdziwe małżeństwa”
Nie widzę, by Biblia dzieliła małżeństwo na różne kategorie, czy fazy – „chodzenie ze sobą”, „narzeczeństwo”, konkubinat”, „prawdziwe małżeństwo” itd. Każdy monogamiczny, heteroseksualany związek dwojga osób, jeśli nie koliduje z prawem (biblijnym), Bóg nazywa małżeństwem i biblijne małżeństwo nie musi koniecznie wiązać się z weselem, czy ceremonią ślubu. Tak widzę to w Biblii i pomimo szerokich dyskusji na ten temat, nikt nigdy nie wskazał mi, by było inaczej.
Nie chcę swoim ślubem uwierzytelniać nauki, która mówi o tym, że żonę mężczyzny, z którą nie ma on ślubu, można pożądać, flirtować z nią, odbić mu z czystym sumieniem i bez konsekwencji przed Bogiem. Nauki, która mówi o tym, że można żyć z żoną bez ślubu nawet latami, a potem porzucić ją i nie jest to rozwód. Nauki, która jest niebiblijna, i która uświęca grzech. - Problem przysięgi małżeńskiej.
Nie rozumiem jak to możliwe, że ludzie nazywający się chrześcijanami stosują przysięgę małżeńską, skoro sam Jezus naucza: „A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym.” (Mt 5:34) To samo powtarza Jakub w swoim liście. Ten argument wywołuje często śmiech i mało kto wierzy mi, że mówię poważnie. Sam jednak nie rozumiem, dlaczego miałbym nie mówić poważne, skoro jest to wyraźnie napisane w Biblii, że chrześcijanin ma nie przysięgać.
Czy przysięgał bym w sądzie itd.? Tak, ponieważ Jezus mówi, żeby nikogo nie nazywać ojcem, ale swoich ziemskich ojców nazywamy ojcami. Jednak w kościele nie nazywamy nikogo ojcem i nie powinniśmy tego robić. Katolicy tytułują ojcami księży, czy zakonników, co leży w sprzeczności z nauką, o której tutaj mówię.
Nie powinniśmy przysięgać sami z siebie, a szczególnie w Kościele. A tutaj chrześcijanie robią z przysięgi ceremonię i warunek zbawienia. Ja od tego umywam ręce, może dostanę w niebie od Ojca za to jakiś bonus, a może klapsa. - Czysta karta
Tutaj kontynuuję problem z punktu nr 1. Adwentyści, których poznałem w Berlinie, nie uznawali małżeństw zawieranych poza ich denominacją. Każdy, kto przyszedł do zboru, kto wcześniej nie był adwentystą, miał czystą kartę i mógł pozostawić swoją „nie żonę” i poślubić nową „prawdziwą żonę”.
Podobnie traktują małżeństwo rzymscy katolicy. Przykładowa Pani Barbara miała po kolei pięciu „nie mężów”, z którymi miała nawet ślub, ale może cywilny, może muzułmański, może ewangelicki, ale nie katolicki. A może i katolicki, ale nie rzymskokatolicki. Jak leci porzuciła wszystkich swoich „nie mężów”. Teraz ma prawo wziąć jeszcze ślub w kościele katolickim, bo… jest panną (sic!).
Natomiast Pani Krystyna, którą porzucił mąż (był ślub katolicki) narkoman dwadzieścia lat temu, nie może wziąć ślubu, a żyjąc ze swoim „nie mężem” cudzołoży i jest wszetecznicą w sensie łajdaczenia się. Proszę o wybaczenie, ale ja takiej nauki w Biblii nie widzę i wiem, że Bóg nie jest głupi, by tak na to patrzeć. - Rytuał ślubu
Osobiście przekonałem się, że ceremonia ślubu, z całą mocą swojej pustej liturgii i przysiąg, nie tworzy małżeństwa. Nauczanie, że małżeństwo tworzy się w sposób magiczny poprzez odbębnienie jakiegoś tradycyjnego rytuału, wyrecytowanie zaklęć przysięgi oraz weselne wygibasy, sprawia, że autorstwo małżeństwa przypisujemy właśnie tej ceremonii.
Powiedzmy jednak, że wierzymy, że Bóg tworzy małżeństwo, ale przy pomocy tego rytuału. Wówczas małżonkowie przypisują Bogu stworzenie małżeństwa rozumianego jako formalności, otoczkę społeczną itd., czyli to, co zmienia się w małżeństwie w chwili samego ślubu. Natomiast samą istotę małżeństwa – cud połączenia dwóch ciał w jedno, przypisują biologii, chemii itd. - Ślub w Biblii
Biblia wiele razy wspomina o małżeństwie i chyba ani razu przy tej okazji nie pada słowo „ślub” lub „przysięga”. W polskim tłumaczeniu słowem „poślubić” tłumaczy się greckie i hebrajskie słowa oznaczające „pojął”, „pobrał”. Polskie słowo „poślubić” w swym brzmieniu wydaje się informować o ślubie, czyli też przysiędze, ale takiej konotacji w oryginalnych słowach nie ma.
Na pewno małżeństwa tradycyjnie często były związane z bardziej lub mniej formalnym i ceremonialnym przymierzem, a więc możemy mówić o składaniu zobowiązania, czy obietnicy. Małżeństwo samo w sobie jest związkiem, czyli przymierzem. Ale związki, czy to przyjaźni, czy małżeńskie, tworzy sam Bóg i nie potrzeba oddzielnych ślubów, by taki związek powstał. To Bóg jest stwórcą oraz gwarantem przetrwania małżeństwa. Bóg obiecuje, że małżeństwo będzie trwało i jest Jego obrońcą. A człowiek ma wiedzieć, że nie w jego mocy jest jego życie, czy małżeństwo, ale w mocy Boga. „Co Bóg połączył, niech człowiek nie rozdziela”. - Biblijne małżeństwo.
Pojęcie małżeństwa w społeczeństwach zmienia się. W ramach tego słowa rozumie się w różnych czasach i kulturach związki homoseksualne, poligamiczne, takie, które wcale nie muszą być oparte na miłości. Biblijne pojęcie małżeństwa jest niezmienne. Definiuje je już Księga Rodzaju, którą przytacza Jezus słowami „Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela.” (Mt 19:4 i Mk 10:7).
Paweł w Ef 5:31 kolejny raz powtarza tę definicję w kontekście małżeństwa. Natomiast w I Kor 6:16 Paweł stwierdza, że owe „stawanie się jednym ciałem” zachodzi podczas stosunku seksualnego, nawet z nierządnicą. Seks nie jest aktem, który inicjuje małżeństwo, ponieważ definicja przewiduje dwa warunki: „opuści więc człowiek ojca i matkę” oraz „złączy się ze swoją żoną”. Wygląda więc na to, że małżeństwo ma miejsce wtedy, kiedy dwoje ludzi zamieszkuje razem i ze sobą kopuluje.
To jest cała definicja – mamy ją w Księdze rodzaju po hebrajsku, w nowym testamencie po grecku, wypowiadaną przez Jezusa w dwóch ewangeliach oraz przez Pawła w liście. W ramach pojęcia małżeństwa nie znajduje się żadna ceremonia, ślub, wesele, religia, ksiądz, pieczątka, czy marsz weselny. Żaden welon, żadne sypanie ryżu, ani żadna skoczna piosenka disco polo.
Trzeba pamiętać też, że gdybyśmy chcieli zaaranżować małżeństwo, to nawet jakbyśmy zameldowali parę pod wspólnym dachem i kazali im tam współżyć, małżeństwo nie pojawiłoby za sprawą tych czynności w magiczny sposób. Wyraźnie czytamy, że to „Bóg łączy”, a wszystkie opisane warunki – wspólne zamieszkanie i stosunek, zachodzą w naturalnej konsekwencji Bożego cudu, na który para odpowiada takim właśnie zachowaniem.
Bóg nie potrzebuje tych warunków, by stworzyć małżeństwo, dlatego osoby, które nie mają rodziców lub dawno ich już wcześniej opuścili, lub zostali przez nich opuszczeni itd. też doświadczają bożego cudu małżeństwa. - Pojęcia światowe
Wg współczesnego słownika języka polskiego, chrześcijaństwo to „religia oparta na nauce Jezusa Chrystusa”, ale wielu chrześcijan, szczególnie ewangelikalnych, jest areligijnych, a nawet antyreligijnych. Powiedziałbym, że sam Jezus religię zlikwidował. Jako chrześcijanie nie opieramy się na definicjach współczesnych, ale sięgamy do źródła, jakim jest Biblia. Słowo „chrześcijanin” pojawia się po raz pierwszy właśnie w Biblii, a jego znaczenie to „uczeń Chrystusa” (Dz 11:26).
Kiedy rozmawiamy o kwestiach biblijnych z chrześcijanami, powinniśmy opierać się na słowniku biblijnym, by uniknąć nieporozumień. Niezależnie więc, czy świat nazwie biblijne małżeństwo „konkubinatem”, „narzeczeństwem”, czy „życiem na kocią łapę”, nie muszę się tym przejmować, o ile moje małżeństwo jest zgodne z nauką biblijną. Zaznaczam to, ponieważ w dyskusjach często bracia próbują szukać zgodności mojego małżeństwa z definicjami światowymi. Zgodnie ze światową definicją mogę być nie-chrześcijaninem w nie-małżeństwie, ale w oczach Boga i tak jestem chrześcijaninem i mężem i tak samo powinni widzieć mnie bracia.
Zakończenie
Chciałbym wszem i wobec podkreślić, że nie mam intencji, by wzniecać rewolucji i walczyć z wiatrakami. Nie chcę niszczyć tradycji, ani pozbawiać dochodów ludzi z branży ślubnej. Jak ktoś chce to niech sobie wesele wyprawia, nazwisko zmienia i tak dalej. Niech sobie nawet przysięga na co chce – Bóg nie pozbawi go za to łaski zbawienia, nawet jeśli się nie mylę w tej kwestii.
Chciałbym jednak, by chrześcijanie, podobnie jak bracia na zachodzie, nie skupiali się na formie małżeństwa tak bardzo, jak na jego kształcie, a wszystkim wyjdzie to na zdrowie.
Niech Bóg da, by dramat mojego pierwszego małżeństwa oraz przeświadczenie, które każe mi wzbraniać się przed ślubem, pobudzało dyskusje, za pomocą których Bóg oczyści nam definicje i przekonania tak, by nie zostało w nich nic, prócz Jego nauki.
Poprzednie kazanko
Następne kazanko
Łukasz
Byłem wczoraj na pogrzebie. Odbył się na cmentarzu przy katolickiej parafii, ale chowany był protestant, więc i forma była trochę inna. Ciekawe, czy ci ludzie, o których piszesz, nie uznaliby zgonu, bo pogrzeb był przeprowadzony inaczej? Bo skoro nie uznają faktu małżeństwa, to może…?