Zbliża się Wielkanoc – czas radości i nadziei, ale też tradycji. W centrum świątecznych zwyczajów znajduje się ceremonialne błogosławienie pokarmów. Chodzenie ze święconką to jedna z najbardziej rozpowszechnionych praktyk religijnych w Polsce – celebrowana nie tylko przez katolików, ale też przez tych, którzy z Kościołem nie mają nic wspólnego.
To dobra okazja, by zadać sobie pytanie: czym właściwie jest błogosławienie? I czy rzeczywiście ma coś wspólnego z Biblią, na której – przynajmniej z założenia – ta tradycja się opiera?
Błogosławienie w Biblii
W Nowym Testamencie znajdujemy wiele scen, w których Jezus błogosławi pokarm. Na przykład:
„Wziął pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, pobłogosławił, łamał chleby i dawał uczniom.”
Ewangelia wg Mateusza 14:19
Podobnie: Marka 6:41, Łukasza 9:16
W oryginale greckim użyto tu słowa eulogeō, które składa się z dwóch członów:
- eu – dobrze, pozytywnie
- logos – wypowiedź, rozum
Czyli: „dobrze mówić”, wyrażać dobro przez słowo. To właśnie znaczy błogosławić – wypowiadać dobro, dziękować, chwalić Boga.
Czasem pojawia się też inne słowo: eucharisteō – czyli „dobrze dziękować”. Niezależnie od użytego terminu, chodzi o to samo: postawę wdzięczności i uznania dobra, jakie nas spotyka.
Błogosławienie to nie rytuał, to postawa serca
Nie chodzi o gesty, formuły, święconki i kropidła. To wszystko może być miłe, może służyć wspólnocie, ale nie jest istotą błogosławieństwa. Ono zaczyna się w sercu i wychodzi przez usta.
Może mieć formę prostej, szczerej wypowiedzi:
- Jaki cudowny posiłek!
- Dziękuję za ten moment!
- Cieszę się, że mogę to zjeść i być tu z Wami.
To jest właśnie eu-logos – dobre słowo. To jest eucharystia codzienności, która nie potrzebuje ołtarza – tylko wdzięcznego serca.
Przykład z życia: hot-dog na stacji
Nie zawsze mamy warunki do modlitwy. Nie będziemy wszędzie wznosić rąk i recytować formułek. Ale nawet kupując hot-doga na stacji, możemy błogosławić, jeśli potrafimy dostrzec dobro i wyrazić wdzięczność – choćby tak:
- Ale pachnie! Cieszę się, że mogę się u Pana najeść. Dziękuję i miłego dnia!
To naprawdę wystarczy. Bo błogosławieństwo nie potrzebuje religijnej oprawy – potrzebuje świadomości daru i słowa, które ten dar uznaje i cieszy się nim.
A czym błogosławienie nie jest?
Błogosławieństwo nie może iść w parze z narzekaniem, pogardą czy pretensją – nawet jeśli zakrywamy to religijnym gestem. Wyobraźmy sobie taką scenę:
- Pewnie w tej parówce nie ma ani grama mięsa… Ale co zrobić, trzeba coś zjeść. 10 zł? Znowu podrożało? A idź Pan… Jeszcze kawę!
A potem: szybkie „Pobłogosław, Boże, te dary” – i do konsumpcji.
Czy to naprawdę jest błogosławieństwo? Raczej nie. To słowne przekleństwo – nie w sensie wulgarności, ale braku wdzięczności i mocy narzekania, która zjada radość.
Przekleństwo narzekania i mit dawnych czasów
Często przeklinamy teraźniejszość, idealizując przeszłość:
- Kiedyś to było jedzenie! Teraz to tylko chemia i plastik.
Pozornie chwalimy to, co było. W rzeczywistości – odrzucamy to, co jest. I nieświadomie uczymy siebie i innych patrzeć na świat przez filtr braku, niepełności i żalu.
To nie jest błogosławienie. To zagłuszona wdzięczność, która mogłaby zmienić codzienność w święto.
Czym jest błogosławienie?
Błogosławienie nie jest rytuałem. Jest sposobem patrzenia i mówienia.
To wybór, by dostrzegać dobro, nawet jeśli jest ukryte w prostych rzeczach.
To decyzja, by nazwać je na głos i dzielić się nim z innymi.
Nie musisz mieć święconki, ornatu ani formułki.
Wystarczy, że masz serce pełne wdzięczności i język gotowy, by wypowiedzieć dobro.
To jest prawdziwe eu-logos.
To jest codzienna eucharystia życia.
Święconka
Nie chcę nikomu odbierać radości z tradycji. Dla wielu to piękny zwyczaj, ale błogosławienie na pewno nie ma nic wspólnego z inkantacjami i rytualnymi gestami odprawianymi w kościołach. Nie powiedziałbym, że są to jakieś szkodliwe, demoniczne praktyki, bałwochwalstwo, które zatruwa duszę – nic z tych rzeczy. Jest to raczej zbędne marnowanie czasu, ale dla kogoś może być to okazja, by pójść z bliskimi na spacer. Jest to też doskonały czas, by poruszyć temat istoty błogosławienia. A od czego można taką rozmowę zacząć? Od takiego stwierdzenia:
- Błogosławienie to dzielenie się dobrem, które widzimy – przez słowo.
Błogosławieństwo na koniec
Dziękuję Ci, Drogi Czytelniku, za uwagę. Z okazji świąt, życzę Ci, by dobre słowo wychodziło z naszych serc codziennie. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, pobłogosław, czyli zauważ dobro i wypowiedz je np. klikając reakcję pod wpisem lub pozostawiając komentarz.
Poprzednie kazanko
Następne kazanko
Co o tym myślisz?
Jeśli spodobał Ci się ten referat i pobudził Cię do przemyśleń, podziel się tym w komentarzu lub pisząc do mnie. Jeśli dzięki temu artykułowi udało Ci się spojrzeć na tą kwestię z innej perspektywy to spełnił on zamierzony cel. Jeśli po lekturze skłaniasz się do zmiany swoich poglądów lub utwierdziłeś się w swoich przemyśleniach, które są sprzeczne z moimi to również chwała Bogu. Pomóż i mi znaleźć prawdę, dzieląc się ze mną i innymi czytelnikami swoimi argumentami na ten temat.
Aby zostawić komenta lub odpowiedzieć,
zarejestruj swoją ksywę lub zaloguj się.